Zapraszamy do obejrzenia archiwalnej, czarno-białej galerii z pierwszego kursu Latającego Kolończyka. Kurs ten odbył się kultowym składem SVT 137 w dniu 30 czerwca 1935 roku. Była to jazda specjalna zorganizowana dla prasy. Uczestniczyło w nim 60 pasażerów. Rozkład jazdy nowego ekspresowego pociągu był ułożony tak, aby podróżni mogli podróżować z Kolonii do Berlina i z powrotem w ciągu jednego dnia. Podróżni mieli jednocześnie zagwarantowane 6,5 godziny pobytu w Berlinie. Ten kurs wszedł do rozkładu sieciowego DR od następnego dnia.
Zamknięcie granicy pomiędzy Zachodnim a Wschodnim Berlinem nastąpiło 21 sierpnia 1961 roku i stworzyło duże trudności komunikacyjne. Przerwane połączenia kolejowe trzeba było zastąpić nowymi. Związane z tym inwestycje zostały wykonane w zadziwiająco krótkim czasie.
Wybudowano krótsze i dłuższe odcinki S-Bahn (szybkiej kolei nadziemnej), dziesiątki nowych dwupoziomowych skrzyżowań z drogami kołowymi, mostów i wiaduktów. W historii kolei niewiele się znajdzie przykładów podobnie szybkiego tempa olbrzymich robót. W czasie zaledwie 6 tygodni zbudowano np. 72-kilometrowy odcinek, który usprawnił dojazdy z osiedli położonych na północny-zachód od stolicy. Trudności powodowała tu gęsta zabudowa podmiejska i liczne przeszkody naturalne.
Na jednym z odcinków trasa kolei prowadziła przez jezioro Templiner See. Jego głębokość wynosiła wprawdzie jedynie 3 metry, ale pod wodą zalegała gruba warstwa mułu. Projekt usypania tamy przez jezioro uznali fachowcy w Berlinie Zachodnim za czyste szaleństwo, prorokując, że bagno pochłonie nasyp, a tym samym olbrzymie środki finansowe utoną w błocie. Pomysłowość naukowców oraz inżynierów NRD zwyciężyła.
Materiałami wybuchowymi wyrwano w warstwie mułu głęboką rynnę, którą wypełniły zwieziona ziemia i materiały kamienne. Wsparty na twardym podłożu nasyp stworzył mocny fundament pod torowisko. Po 6 tygodniach od dnia rozpoczęcia robót ruszyły pierwsze pociągi.
Po roku eksploatacji nasyp osiadł zaledwie o 4 cm. Inwestycja ta została uznana za jeden z największych majstersztyków” budownictwa komunikacyjnego na świecie w latach’60 XX wieku.
Opracowanie: Norbert Tkaczyk, źródło: Tygodnik Kolejarza SYGNAŁY nr 43/1963, fotografia "Berlin nocą": Eisenbahnstiftung Joachim Schmidt
Wracamy znów do arcy ciekawego tematu “latających” pociągów dużych prędkości lat trzydziestych ub. wieku.
Oprócz przedstawianych na naszych łamach “Latającego Ślązaka” czy “Latającego Hamburczyka” trasę z Köln do Berlina także obsługiwały ekspresowe wagony dieslowskie SVT 137 (budowy “Hamburg”). Na zachowanych fotografiach widzimy te składy wjeżdżające i odjeżdżające z dworca Berlin Friedrichstraße w roku 1935.
A my ze swej strony, proponujemy zwrócić uwagę na pewien istotny szczegół: literowe (a nie zwyczajowo liczbowe) oznaczenie peronów (Bahnsteig).
opracowanie: Norbert Tkaczyk, na podstawie Eisenbahnstiftung Joachim Schmidt, foto RVM.
We wczesnych latach trzydziestych ubiegłego wieku zarząd Deutsche Reichsbahn zaczął wprowadzać elektryczne zespoły trakcyjne z przeznaczeniem do międzymiastowego ruchu ekspresowego.
Jednym z wdrożonych projektów była seria ET 25. Od 1935 roku pięć z nich stacjonowało w Bw Breslau Freiburger Bahnhof (późniejszy Wrocław Świebodzki). Przyjęto na stan fabrycznie nowe pojazdy o numerach od ET 25 006 do ET 25 010. Pociągi te obsługiwały trasę Breslau (Wrocław) – Hirschberg (Jelenia Góra). Stamtąd ich drogi rozchodziły się na Krummhübel (Karpacz) i Polaun (Czechy).
Nie trwało to jednak długo, gdyż wagony te na stromych górskich podjazdach osiągały kres swej mocy. W praktyce okazały się za słabe. Wkrótce zostały zastąpione silniejszymi zestawami ET 31, a serię ET 25 przekazano w inne rejony Niemiec.
Na zdjęciu w zimowej scenerii elT 1821, późniejszy ET 25 007, na Dworcu Świebodzkim we Wrocławiu w styczniu 1936 roku.
opracowanie i tłumaczenie Norbert Tkaczyk na podstawie Eisenbahnstiftung Joachim Schmidt
Powracamy do tematu wagonów piętrowych zwanych potocznie “piętrusami”.
Historia tych wagonów sięga 1875 roku. Po raz pierwszy dwu poziomowe wagony skonstruowano we Francji. Jednak ojczyzna współczesnego “piętrusa” to Niemcy. W 1936 roku firma Wumag z Görlitz zaprojektowała i wyprodukowała dla Lubeck Buchener Eisenbahn pierwszy skład. Zapraszamy do przeglądu wybranych materiałów poświęconym wagonom piętrowym prezentujących historię, rozwój oraz trendy współczesne.
opracowanie: Przemysław Ślusarczyk
KolejWizja, odcinek 3.10.2011, Wagony “piętrusy”
KolejWizja, odcinek 21.11.2011, “Piętrusy” część II
Zug 2013, DR Doppelstockwagen, Gliederzüge, LBE-Wagen (Teil 1) – reportaż z wieloma archiwalnymi materiałami poświęconymi historii i rozwojowi wagonów piętrowych (język niemiecki)
Bahn Zeit, Doppelstock-Wagen Geschichte Teil 1 – reportaż z dużym akcentem na rozwój wagonów piętrowych w czasach DDR (język niemiecki)
KolejWizja, odcinek 27.05.2019, “Piętrusy” część III, Bipa i czasy współczesne
KolejWizja, odcinek 27.07.2020, “Piętrusy” część IV – współczesne trendy
Pociąg piętrowy produkcji PESA w służbie Kolei Mazowieckich
Pierwsze dwupoziomowe wagony budowane w Görlitz dla kolei Deutsche Reichsbahn dodatkowo oznaczano radziecką strefą kontrolną USSR-Zone.
Prezentowany wagon pochodzi z 1952 roku, a jego wyposażenie wnętrza dostosowano do standardów klasy trzeciej. A my polecamy zwrócić uwagę na wózki tego pojazdu, gdzie montowano w nich jeszcze koła szprychowe!
opracowanie: Norbert Tkaczyk, źródło fotografii pod ilustracją
Dzisiaj historia pierwszej hybrydowej jednostki, która łączyła w sobie technologie stosowane w lotnictwie, sterowcach i kolejnictwie. Jednostka, która znacznie wcześniej niż “Latający Hamburczyk” i “Latający Ślązak” pobiła ówczesną barierę 200 km/h.
Schienenzepplin został stworzony przez Franza Kruckenberga. Był Hamburczykiem, pochodzącym z zamożnej, kupieckiej rodziny. Studiował budowę okrętów. Jednak to nie inżynieria budowy okrętów zafascynowała a awionistyka. Kruckenberg jeszcze przed I wojną światową zaczął konstruować wojskowe samoloty oraz sterowce. Otwarcie wskazywał, że napełnianie sterowców łatwopalnym wodorem jest błędem i prowadzi w prostej linii do niekontrolowanej eksplozji. Jak się wkrótce okazało, że miał rację. Jedną z przyczyn katastrofy sterowca Hindenburg, który spłonął podczas procedury cumowania w Lakehurst była eksplozja wodoru.
Był wizjonerem inżynierii kolejowej, która w latach ’30 XX wieku przeżywała wielki rozkwit. W swoim biurze w Heidelbergu stworzył m.in. kolej szynową. Niestety prototyp z uwagi na gigantyczne koszty budowy nigdy nie powstał. Został dostrzeżony w zakładach Flugbahn-Gesellschaft mbH. W 1929 roku rozpoczął pracę nad projektem, który miał łączyć kolej, sterowiec i samolot. Celem było zbudowanie najszybszego, kolejowego środka lokomocji.
Schienenzepplin był gotowy rok później. Masywnie wyglądająca konstrukcja ważyła 20 ton, miała dwie osie oddalone od siebie o 19,6m. Całość mierzyła 26 metra długości. Wysokość wynosiła 2,8 metra. Do budowy zastosowano nowoczesne materiały konstrukcyjne i przede wszystkim aluminium. Kadłub był pokryty ogniotrwałym płótnem. Jednostka mieściła 40 pasażerów. Napędzana była pierwotnie dwoma sześciocylindrowymi silnikami lotniczymi BMW IV. Zamieniono je jednak na jeden, dwunastocylindrowy silnik BMW VI o mocy 600 KM i dużej pojemności 46 litrów. Jako paliwo zastosowano benzynę. Na końcu składu zamontowano śmigło. Najpierw dwie łopaty a potem cztery z uwagi na mocny silnik. Śmigło zamontowane pod kątem 7 stopni zapewniało nie tylko napęd, ale dociążało konstrukcję przy wysokich prędkościach.
10 maja 1931 roku prototyp pokonał barierę 200 km/h. Po analizie możliwości 21 czerwca 1931 roku jednostka ustanowiła rekord przejazdu na trasie Berlin – Hamburg (między Karstädt a Dergenthin) osiągając 230,2 km/h. Rekord ten dopiero został pobity w 1954 roku. Do dzisiaj nie udało się żadnej innej jednostce pobić tej prędkości przy użycia silnika benzynowego.
Schienenzepplin był jeszcze wielokrotnie poprawiany. Kruckenberg testował zawieszenie hydrauliczne i wiele innych bardzo nowoczesnych rozwiązań, które wykorzystano w pociągach “Fliegender Hamburger”.
Niestety projekt nie wszedł do masowej produkcji. Wiązało się to z problemem technicznym, jakim była jazda po wzniesieniach, brak możliwości podłączenia dodatkowych jednostek / wagonów z uwagi na zamontowane śmigło na końcu, małą ilość pasażerów na pokładzie (tylko 40 osób), zapewnienia bezpieczeństwa na peronie podczas ruszania i przyjazdu, kosztu paliwa (benzyny) na 100 km trasy.
Dodatkowo Zarząd DR zainteresował się w 1933 roku projektem szybkich pociągów – późniejszych “latających pociągów” jako jednostek napędzanych silnikiem diesla. Schienenzeppelin nie zachował się do naszych czasów. Został zezłomowany z uwagi na odzyskanie maksymalnej ilości materiałów do jego budowy. Mimo to przetrwały dokumenty filmowe i zdjęcia do naszych czasów.
W tym czasie na dobre trwał już wyścig inżynierii kolejowej i wielki boom. Elektryfikacja całej magistrali Śląskiej Kolej Górskiej i szeregu linii bocznych – jako pierwszej w Europie, testy prototypów pierwszej sygnalizacji świetlnej wraz z automatyką sterowania ruchem, której sygnalizatory były eksploatowane do połowy lat ’80 XX wieku po zmianie granic przez PKP. Rozwój i produkcja pasażerskich składów zespolonych. Projektowanie kolei jednoszynowych jak choćby Monorail.
źródła zdjęć: fotografie fabryczne, archiva RVM oraz Walter Hollnagel
15 maja 1936 roku z dworca kolejowego w Bytomiu wystartował pierwszy skład “Latającego pociągu” do stacji Berlin Schlesischer Bahnhof.
Trasę liczącą ponad 500 km pokonał w 4h 25 minut. Tak zaczęła się historia “Latającego Ślązaka”. Po 83 latach nadal pozostaje niedoścignionym śląskim ekspresem. Ale …
11 maja 2019 roku odbyła się X – jubileuszowa edycja Opolskiego Ekspresu Dętego. 10 lat wspólnego muzykowania, 15 lat w UE, około 50 koncertów na przystankach kolejowych “w szczerym polu”, stacjach i dużych dworcach kolejowych, około 1500 km łącznych tras, setki słuchaczy i uczestników muzycznego ekspresu, ewenementu imprezy w Polsce.
I na koniec rekord. Przejazd składu Opolskiego Ekspresu Dętego z Wrocławia Głównego do Opola Głównego w czasie … 36 minut. W ten sposób OED pokonał tą trasę o 3 minuty szybciej od Latającego Ślązaka z rozkładu jazdy, z 1937 roku i najszybszego EIP (Pendolino) z 2016 roku.
X edycja odbywała się pod tytułem “Śladami Latającego Ślązaka” – fenomenu szybkości i inżynierii kolejowej na torach Śląska. Opolski Ekspres Dęty wymyślił, opracował i do tej pory realizuje od samego początku Przemysław Ślusarczyk – opolski dyrygent, kompozytor, animator kultury, który wraz z muzykami z Orkiestry Politechniki Opolskiej, Orkiestry Dętej ZSE w Opolu i Grudzickiej Orkiestry Dętej stanowi ekspresową orkiestrę, koncertującą w plenerze kolejowym lub w przepięknych salach dworcowych. Imprezę organizują: Urząd Marszałkowski Województwa Opolskiego, Przewozy Regionalne O. Opolski z siedzibą w Opolu, Politechnika Opolska.
W tym roku z uwagi na charakter imprezy koncert inauguracyjny odbył się w Opolu, w hallu głównym. Po zwiedzeniu przez gości ekspresu z przewodnikami DW PKP Wrocław Główny, wraz z pomieszczeniami niedostępnymi na co dzień dla podróżnych przeszli do Sali Sesyjnej – perełki architektonicznej i akustycznej dworca. Tam o 12:15 rozpoczął się koncert finałowy, podsumowujący 10 lat imprezy. W programie znalazły się tematy polskiej i zagranicznej muzyki rozrywkowej. I premiera cyklu “Hymnus Silesia I-III” dyrygenta podsumowującego swoje 20 lat pracy dyrygenckiej z zespołami na trasie.
Koncert, który wypełnił Salę Sesyjną po brzegi zakończył się wielkim aplauzem na stojąco dla wykonawców i bisami.
Zapraszamy na stronę: www.opolskiekspresdety.opole.pl z bogatym archiwum 10 lat imprezy, oraz na FB / opolskiekspresdety z licznymi zdjęciami i multimediami. Na stronie znajduje się duży moduł poświęcony fenomenowi Latającego Ślązaka wraz z licznymi multimediami i archiwalnymi materiałami poświęconemu flagowemu produktowi przedwojennego DR.
tekst: Przemysław Ślusarczyk, Opole
zdjęcia: Lucyna Sterniuk-Gronek, Sekcja Promocji i Kultury Politechniki Opolskiej. Wszelkie prawa zastrzeżone. Dziękujemy za udostępnienie materiałów.
Historia zaprojektowania i seryjnej budowy elektrowozu E18 sięga początku lat ’30 XX wieku i jest związana z elektryfikacją głównych szlaków Niemieckiej Kolei Rzeszy (DR), w tym Kolei Dolnego Śląską, które głównie zrealizowano lub zmodernizowano w latach ’20 i ’30.
Lokomotywa E 18 15 – stacja Wrocław Świebodzki 1940 rok. Źródło: Berlin-Goerlitzer Eisenbahn.
Podczas budowy poprzedniczki E18 modelu E04 i prób technicznych okazało się, że ówczesna prędkość 130 km/h jest zbyt mała a rosnący rynek przewozów pasażerskich i rozrastająca się sieć szybkich pociągów w Niemczech stawia nowe wymagania i perspektywy rozwoju.
W 1933 roku firma AEG dostała zlecenie na opracowanie elektrycznej lokomotywy dla obsługi szybkich połączeń pasażerskich o prędkości maksymalnej ponad 120 km/h. W 1935 roku dostarczono dwie próbne lokomotywy, a następnie pierwszą dostawę seryjną. Jednocześnie trwały prace projektowe do nad jeszcze szybszym E 19.
W latach 1935/36 dokonano próbnych jazd na trasie z Monachium do Stuttgartu. Lokomotywa E 18 o numerze 22 w 1937 roku została nagrodzona Grand Prix na Światowych Targach w Paryżu jako najbardziej efektywna elektryczna lokomotywa (m.in. za osiągi, projekt kabiny i silnik napędowy, ergonomiczność).
Elektrowóz był bardzo udaną konstrukcją. Były produkowane przez AEG i Krupp w latach 1935 – 1939. Po drugiej wojnie światowej w latach 1954-55 wznowiono produkcję wraz z modernizacją zachowanych egzemplarzy. W latach ’30 wybudowano łącznie 55 sztuk tej lokomotywy.
Model ten był użytkowany przede wszystkim na liniach w południowych i środkowych Niemczech. Obsługiwały szybkie pociągi między innymi na trasie Monachium – Berlin. Siedem egzemplarzy skierowano do pracy przy obsłudze szybkich połączeń na Dolnym Śląsku (głównie na linii Śląskiej Kolei Górskiej).
W maju 1945 roku było jeszcze 21 sprawnych jednostek. Pozostałe miały większe lub mniejsze uszkodzenia. Większość z nich ewakuowano w głąb Niemiec do Bawarii. W 1947 roku jeździło ponownie 30 lokomotyw.
Po wojnie E18 stanowiła podstawową jednostkę Deutsche Bundesbahn (DB) w Niemczech Zachodnich w ruchu pasażerskim. Wiązało się to ze bardzo dobrą konstrukcją, niezawodnością i prostotą obsługi tych lokomotyw. Malowaną ją przede wszystkim na niebiesko i zielono. Do czasów obecnych zachowało się wiele czynnych egzemplarzy, które są wykorzystywane do obsługi składów turystycznych i specjalnych.
Konstrukcja E18 na przestrzeni lat przechodziła szereg modernizacji. Pod koniec lat 60-tych podniesiono ich prędkość konstrukcyjna ze 150km/h do 160 km/h. Do lat ‘70 lokomotywy E18 były wykorzystywane na głównych liniach DB. E 18 o numerze 31 po modernizacji rozpędzono do prędkości 180 km/h. Służbę zakończyły w połowie lat ’80 XX wieku. Lokomotywy te były także użytkowane przez Koleje Austriackie.
E18 zniknęły bezpowrotnie z krajobrazu Dolnego Śląska latem 1945 roku. Po pierwsze wiązało się to z nowym porządkiem granic po zakończeniu II wojny światowej a po drugie (i przede wszystkim) na podstawie porozumienia, zawartego 8 lipca 1945 roku między rządami polskim i radzieckim, cała sieć kolei elektrycznej Dolnego Śląska (wraz z urządzeniami technicznymi) została zdemontowana i wywieziona do ZSRR. Czas trwania tych prac miał wynosić tylko 3 tygodnie, co wpłynęło na sposób ich przeprowadzenia i wielkie zniszczenia przy okazji demontażu. Wywieziono wszystkie warsztaty, urządzenia, przewody trakcyjne, podstacje, linie wysokiego napięcia, elektrownię, tabor, a także drugi tor w przypadku linii dwutorowych. W pierwszej kolejności, na wschód pojechał tabor elektryczny, zdemontowano i wywieziono podzespoły z elektrowni w Ścinawce Średniej, w dalszej kolejności zdemontowano i wywieziono również wyposażenie warsztatów, elektrowozowni (w Wałbrzychu i Lubaniu), a także wiele części zapasowych. Sieć trakcyjną zdemontowano całkowicie, niszcząc przy tym wiele słupów i innych konstrukcji. Odcinek Jelenia Góra – Jakuszyce pozostał zaś w stanie nienaruszonym, jednakże trakcję i słupy wykorzystano z tego odcinka do odbudowy infrastruktury w Warszawie. Po dawnej świetności pozostał tylko układ trakcji na stacji Jaworzyna Śląska i użytkowane semafory świetlne do połowy lat ’80 na odcinku Wałbrzych – Jelenia Góra i pozostałości bramek trakcyjnych czy słupów na niektórych odcinkach. Ale to już oddzielny temat na bardzo duży artykuł …
Łupieżcza działalność Armii Czerwonej doprowadziła do totalnej degradacji kolei na Dolnym Śląsku, cofając ją technologicznie o dziesięciolecia. Drugi tor odbudowano tylko na nielicznych głównych trasach reelektryfikując je w latach ’60 i ’80. Do dzisiaj nie pobito prędkości przejazdu składów prowadzonych przez E18 na szlakach Śląskiej Kolei Górskiej.
Wybrane dane techniczne:
Masa lokomotywy – 108,5 ton
Nacisk osi na szyny – 18,1 ton
Długość całkowita jednostki – 16 metrów 92 centymetry
Ilość silników – 4
Moc ciągła – 2840 kW
Moc godzinna – 3040 kW
Prędkość konstrukcyjna – 150 km/h (po modernizacji 160 km/h)
opracowanie: Przemysław Ślusarczyk
Ten film prezentuje nie tylko E18 ale również wiele innych modeli z tamtej epoki jeżdżących również na szlakach Dolnego Śląska